Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.
210
ODYSSEJA.

Słowem każdy kto żyje i chleb je na świecie.
Z herojami przeszłości nierównam się przecie;
Jam nie Herakles, ani Eurytes z Ojchali —
Bo ci łucznicy niemal Bogom wyrównali.
To też Eurytos nagle zmarł, nim w jego progi
Starość weszła, Apollon zastrzelił go srogi
Za wyzwanie, by z sobą o lepsze strzelali.
Niż inny strzały, oszczep umiem posiać dalej;
Tylko w pieszych gonitwach może Feakowie
Pobiliby mię wreszcie; bom ja sterał zdrowie
W burzach morskich; łódź moja zbyt skąpo żywności
Miała z sobą; dla tego zwątlały mi kości.«

Rzekł — oniemieli wszyscy i nastała głusza —
Gdy Alkinoj tak mówił do Odysseusza:

»Mile nam jest mój gościu, słuchać twej spowiedzi.
Znać to, że dzielność męska w piersi twojej siedzi;
Boś się wzburzył, gdy mąż ten ubodł cię w tem kole;
Nikt już twojej szermierskiej sławy nieukole
Kto ma trochę oleju i gada też k’rzeczy.
Zatem słuchaj coć powiem i miej to na pieczy
Byś powtórzył przed mężmi, gdy zasiedziesz kiedy
W zamku swym pośród żony, dzieci, sług czeredy,
A wspomnisz nasze cnoty, wiekopomne dzieła,
Które nam łaska Bogów z naddziadów natchnęła;
Że w zapasach na pięście nieszukamy sławy;
Li w gonitwach, w żegludze słyniem z wielkiej wprawy;
Kochamy się w biesiadach, pląsach, gęśli graniu;
W zmianie stroju, toż w łaźniach i odpoczywaniu.