Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

Bór przeszedłszy, w dolinie znaleźliśmy śliczny
Dworzec z ciosu, z widokiem na kraj okoliczny.
Ktoś w nim mieszkał, bo śpiewy przy krosnach słyszano
Bogini czy niewiasta? więc na nią wołano,
Ona wyszła — w drzwiach staje, do komnat zaprasza,
I próg jej przekroczyła głupia gawiedź nasza.
Jam został, gdyż mi w niesmak szły te zaprosiny;
A tak naraz straciłem wszystkich z mej drużyny —
Próżnom czekał i czekał żaden niepowrócił!

Skończył, a jam co żywo na siebie narzucił,
Miedny miecz, srebrnokuty, łuk ze strzał sajdakiem,
I każę się tym samym poprowadzić szlakiem;
Ale on się oburącz u kolan mych wiesza
I te lotne wyrazy roniąc z łkaniem miesza:

»O niewlecz mię ze sobą ty boski Odyssie!
Czuję, że sam nie wrócisz, że nieuda ci się
I tamtych wyprowadzić... Uchodźmy bez zwłoki!
Uchodźmy, nim nas straszne dosięgną wyroki!«

Tak błagał a ja temi słowy go odprawię:
»Chcesz zostać Eurylochu, to cię i zostawię,
Jedz i pij tu przy nawie na lądu krawędzi —
Ja sam idę — konieczność jakaś mię tam pędzi.«

Rzekłem, i precz odszedłem od brzegu i łodzi,
Tak idąc sama droga w dolinę przywodzi
Gdzie był dwór czarownicy Kirki. Już podchodzę
Pod zamek, kiedy Hermes zjawił się na drodze