Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

Z złotą laską, i w kształty młodzieńcze przyodzian;
Wyglądał jak w rozkwicie pierwszym, piękny młodzian.
Więc rękę mi podawszy, temi zagabł słowy:
— Dokąd to nieszczęśliwcze dążysz przez parowy
Po nieznanym gościńcu? u Kirki tam siedzą
Ludzie twoi zamknięci w chlewach, z świńmi jedzą.
Czy może chcesz ich odbić?... Ej! prędzej być może
Że niewskórasz, i z nimi zamkną cię nieboże.
Lecz nic to! ja z tej biedy wybawięć koniecznie;
Dam ci czar, z którym możesz iść do niej bezpiecznie,
Gdyż moc jego odwróci od ciebie cios wszelki.
Jednak wyucz się pierwiej zdrad tej zwodzicielki:
Choć w jadło wmięsza trutkę, choć wino zaprawi,
Przemienić cię niezdoła — to ziółko cię zbawi
Od zdradzieckich jej czarów... Weź przestrogę drugą:
Gdyby cię Kirka chciała dotknąć różczką długą
Dobądź wraz wiszącego u boku bułata
Rzuć się na nią, i pogróź że ją miecz rozpłata.
Zlęknie się, i nuż wabić zacznie do łożnicy —
Ty się niedróż i kładź się w łóżko czarownicy,
Byś i druchów wybawił, i sam był podjęty.
Lecz wprzód niechaj wykona na Bogów ślub święty
Że już ci czarodziejskich sideł niechce stawić
Aby rozbrojonego męskiej siły zbawić.

Tak rzekł Hermes, i ziółko pokazał mi one
Z ziemi wyrwane, dziwną mocą obdarzone:
Korzonki miało czarne, kwiat białości mleka
Moly zwie się u Bogów. Dotąd niema człeka
Któryby je wykopał. Wszystko w mocy Bożej!