Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

Wracający z pod Troi. — Jeźli tak, to schować
Groźny miecz; lepiej w łożu obojgu kosztować
Słodyczy, i miłością łączyć się wzajemnie —
Bym ufność miała dla cię, a tyś ufał we mnie.«
Tak mówiła — jam na to twardo: »Rzecz nie lekka
Żądać Kirko miłości odemnie, od człeka
Któremuś przemieniła druchów w nierogate —
A teraz mnie samego wabisz w tę komnatę
Do łożnicy — ażebym, bezbronny w pieszczotach
Zbył dzielności, zapomniał o rycerskich cnotach?
Do łożnicy mię żadną nie wciągniesz potęgą;
Niedam ci się Boginio! póki pod przysięgą
Nie zaręczysz, że nic mię złego tu nie czeka.«

Rzekłem, a ona przysiąg żądanych niezwleka —
I kiedy uroczysty ślub Bogom uczyni —
Wtedy wszedłem w wspaniałą łożnicę Bogini.

Na dworze czarodziejki, cztery śliczne panny
Kręcą się przy Bogini w służbie nieustannej;
Ród ich boski; córami są źródeł i gajów
I świętych, wpadających do morza ruczajów.
Jedna z nich krzesła mości z wierzchu ścieląc cenne
Purpurowe kobierce, a na spód płócienne.
Druga do pysznych siedzeń przysuwa stoliki
Szczerosrebrne; ustawia złociste koszyki —
W krużu srebrnym znów wino mięsza trzecia dziewa,
I napój weselący po czarkach rozlewa.
Czwarta wodę przyniosła, i ogień rozrzaży
Pod trójnogiem, gdzie woda na kąpiel się warzy;