Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

Drużyna; dłoń wstrzymuje, i błaga słowami:
— Witeziu! rozkaż tylko, on nie pójdzie z nami,
Zostawim go przy łodzi, na piasek wciągniętej —
A ty prowadź nas wodzu w Kirki zamek święty.

Tak mówili, i zemną ruszyli szeregiem.
Euryloch nierad zostać sam jeden nad brzegiem
Poszedł także; snać zląkł się gniewów moich gromu.
Tymczasem pozostałych druchów w swoim domu
Ugaszczała Bogińka; do łaźni ich wzięto,
Namaszczono oliwą, pięknie ogarnięto
I w chleny i chitony. Zeszliśmy ich w chwili
Gdy w biesiadnej komnacie jedli, wino pili.
Po wzajemnych uściskach, gdy każdy przygody
Opowiedział już swoje, nuż płakać w zawody
Aż zamek się rozlegał wzdychaniem i płaczem.

Wtem Boginia się do mnie zbliżyła cichaczem,
I rzekła: Cny Odyssie, przebiegły i sławny!
Przestańcieże raz wzdychać, rzućcie płacz ustawny!
Wiem ile bied znieśliście prując słone wody.
I wiem, jakie na ziemi wróg wam zadał szkody —
A że u mnie niezbywa na mięsie i winie
Krzepcie się, a duch dzielny do piersi wam wpłynie,
Taki sam, jak był ongi, gdy ojczyste skały
Żegnaliście. Dziś każdy mdły i osowiały
Tylko burz, nędz minionych karmi się widziadły,
A wesołości niezna — cierpienia was zjadły!
Tak rzekła — i skłoniła wszystkich nas ku sobie.
Więc rok cały jak doba idzie tuż po dobie