Gdyż Elpenor najmłodszy z wszystkich, dzieciuch prawie
Głowy tępej, a z wrogiem nie tęgi w rozprawie
Spać był poszedł osobno na zamkowe szczyty,
Aby chłodu tam zażyć, gdyż winem był spity.
Usłyszawszy on łoskot i zgiełk w dolnym gmachu
Zerwał się i zapomniał w tym pierwszym przestrachu
Znaleźć wschody, zejść po nich bez żadnej mitręgi,
Lecz prosto z dachu skoczył i połamał kręgi —
Dusza poszła do Hadu, rozstawszy się z ciałem.
Więc gdy całą drużynę przy sobie zebrałem
Wyruszam, i tak mówię idąc: »Przyjaciele!
Niemyślcie, że nam droga do domu się ściele
Do ziemi ojców... Kirka każe w inne strony
Płynąć nam, w kraj Aisa, srogiej Persefony
By tam z duszą pogadać wieszcza Tejreziasza.«
Słysząc to lamentować pocznie wiara nasza
I nuż tarzać się w kurzu, nuż z głowy rwać włosy...
Ale mię niezłamały ich płaczliwe głosy.
Więc do nawy stojącej u morskiej przystani
Idziemy wszyscy smutni, ponurzy, spłakani.
Szła i Kirka z koziołkiem i barankiem czarnym...
A wiążąc je u łodzi — sama cieniem marnym
Gdzieś wionęła. Niedojrzy oko śmiertelnika
Bóstwa, gdy niewidome robi się, i znika.