Lecz jeżeli nie oszczędzisz, zginą twoi męże,
Zginie okręt — lecz ciebie zguba niedosięże;
Przecież późno, jak nędzarz, wrócisz bez drużyny
Cudzym statkiem, a w domu zastaniesz ruiny:
Zuchwalców, co twe mienie i dostatek trwonią,
Co za twoją małżonką podarkami gonią...
Lecz ty przyjdziesz, ukrócisz harde zalotniki;
Naprzód chytrym fortelem pomieszasz im szyki,
Potem miecz twój w krwi gachów po jelce się zbroczy...
Co zrobiwszy bierz wiosło i idź w świat za oczy
Szukać ludzi, którzy nic o morzu niewiedzą,
Którzy nieosoloną strawę zwykle jedzą;
Czerwonodzióbnych łodzi też nieznają wcale,
Ni wioseł, istnych skrzydeł muskających fale.
Lecz abyś się nie zmylił, określę dokładnie:
Jeżeli ktoś w obcej ziemi, widząc cię, zagadnie
Że na barkach łopatę dźwigasz! złóż to brzemię
I wygladzone wiosło natychmiast wbij w ziemię;
A sam do Pozejdona módl się; mórz władyka
Niech ma obiatę z kozła, toż z wieprza i byka.
Poczem wrócisz, i Bogom dasz hojne ofiary
Zamieszkującym niebios niezmierne obszary
A wszystkim po kolei. Nakoniec przez morze
Przyjdzie śmierć, aby lekko, gdy starość cię zmoże
Zabrać z sobą, z pośrodka narodu i drużby
Przez cię uszczęśliwionej... Niemylne to wróżby!
Skończył wieszcz, a jam na to odrzekł: Starcze miły,
Taki los już mi pewnie Bogi naznaczyły;
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.