Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.

Rybom zdradliwą pastkę rzucają do toni
Wbitą na róg wołowy — rybki idą do niej
I trzepoczące na brzeg porwane są wędką —
Z takim oni trzepotem śmigli w otwór prędko...
Gdzie ten smok żreć ich począł, a w najsroższej męce
Krzycząc, do mnie błagalne wyciągali ręce.
Nigdym okropniejszego nie spotkał widoku
W burzach morskich i w przygód przeróżnych natłoku.

Wymknąwszy się z Charybdy i Skilli przesmyku
Przybyliśmy do wyspy Bożej, gdzie bez liku
Heliosowego bydła na łąkach się pasa:
Moc owiec i jałowic rogatych tam hasa,
Ze kiedym był na morzu podal, już się dało
Słyszeć, jak tam w zagrodach to bydło ryczało.
Zaraz na pamięć przyszły i te słowa wieszcze
Wróżbity Tejreziasza, niemniej inna jeszcze
Od eejskiej Bogini dana mi przestroga,
Abym unikał wyspy słonecznego Boga.
Więc ze ściśnionem sercem rzekłem: Przyjaciele!
Uważajcie co powiem, wróżby wam udzielę
Którą duch Tejreziasza dał mi, a i onych
Rad dobrych od eejskiej Kirki udzielonych;
Żeby zdala omijać dla nas niebezpieczny
Ostrów, gdzie stada swoje trzyma Bóg słoneczny;
Jakieś bowiem nieszczęście wielkie nas tam czeka —
Więc chłopcy! opłyniemy ten ostrów z daleka.

Tak rzekłem — oni smutnie pozwieszali głowy —
Lecz Euryloch gniewnemi napadł na mnie słowy: