»Okrutny! puszysz siłą; ciebie z nóg nie zwali
Trud żaden, członki twoje ukute ze stali.
Przeto drużynie zbitej pracą i niewczasem
Niedasz wysiąść, pokrzepić się snem i popasem
Tam na ziemi oblanej wodą, i w uporze
Każesz ominąć wyspę... aby w nocnej porze
Tłuc się po mglistem morzu niewiedzieć gdzie, po co?
Przecież najsroższe wichry, najzwyklej dmą nocą —
Gdzież się skryjem, jak pewnej możemy ujść śmierci
Jeżeli burza przyjdzie a nawą zawierci,
Bąć Not wściekły, bąć Zefir; w takiej zawierusze
W brew Bogów woli, giną okręty i dusze.
Poddajmy się więc nocy, nie będzie na zdradzie;
Wieczerzę przyrządzimy tutaj na pokładzie
A rano znowu wsiądziem pruć bezbrzeżne wody.«
Rzekł Euryloch — i drudzy przyklaśli do zgody.
Lecz jam zwietrzył odrazu że bies sprawę gmatwa;
Więc rzekłem: »Eurylochu! zaprawdę rzecz łatwa
Przemódz mię, kiedy wszyscy idą na przekorę —
Dobrze; lecz wprzód przysięgę od was tu odbiorę
Że jeśli na tej wyspie na stada traficie
Jałowic, albo owiec — ni jawnie ni skrycie
Nikt się na nie nie targnie... Głód nas tu nie zmorzy —
Kirka nas opatrzyła w żywność z łaski bożej.«
Rzekłem — oni przysięgę świętą wykonali
Że bydła nie tkną. Zatem, nie płynąc już dalej
Zawinęliśmy w przystań wydrążoną nawą
Blisko wód słodkich, i drużyna żwawo
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.