Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyskoczyła; wieczerzę na brzegu przyrządza...
A gdy się już nasyci zgłodniała ich żądza,
Nuż opłakiwać pamięć drogich towarzyszy,
Których Skilla wciągnęła do swoich komyszy —
Aż nareszcie spłakani krzepiącym snem zasną:

Trzy części nocy przemkło, i gwiazdy już gasną
Gdy oto chmurowładny Zews wzbudził wichurę
Pędzącą zewsząd chmury, że aż w jedną chmurę
Ląd zawinął i morze, i spadła ciemnica.
O świcie, gdy jutrzenka wstała krasnolica
Wciągnęliśmy łódź naszą, w wydrążenie skały
Gdzie Nimfy swoje pląsy, i zebrania miały.
Poczem zwoławszy moich, rzekłem do gromadki:

»Dość żywności i wina jest tu moje dziatki.
Przeto wara od bydła — nuż licho się czepi!
Tych jałowic i owiec nie tykać najlepiej,
Bo to własność Heliosa te stada na łące;
Groźny pan słuch ma dobry, oczy wszechwidzące.«

Rzekłem — oni uznali moc mego zakazu.
Odtąd Not cały miesiąc dął nam, i ni razu
Inny wiatr okrom Eura i Nota nie wiewał.
Więc dopóki zapasy każdy rad spożywał
To i bydła nie tykał, bo i nie czuł głodu;
Lecz gdy żywność w okręcie wybrano do spodu,
Rozbiegli się po wyspie zgłodniałe biedaki
Łowić co do rąk wpadło, czy ryby, czy ptaki...