Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/332

Ta strona została uwierzytelniona.

Na to Zews, chmur i wiatrów przewodzący szykom:
»Heliosie! świeć jak zawsze Bogom tu na niebie
I ziemi, która ludzi wykarmia przez ciebie...
Wnet ja na ten ich okręt piorun cisnę z góry
W mórz środkowiu, i okręt strzaskam w drobne wióry!«

Rzecz tę wiem od Kalipsy onej krasawicy,
A jej z tem się Hermejas zwierzył w tajemnicy.

Przyszedłszy więc do nawy i morskiego brzegu,
Jąłem ostro strofować wszystkich po szeregu.
Lecz cóż począć? porznięte leżały bydlaki!
Niebawem i złowróżbne zjawiły się znaki:
Skóry same pełzają; na rożnach mięsiwa
Ryczą, a i surowe rykiem się odzywa.

Sześć dni tak używali na mięsie zbytniki
Heliosowi najlepsze pozjadawszy byki.
Lecz Zews Kronion gdy zesłał siódmy dzień z kolei,
Nagle wiatr ustał, srogiej niebyło już wiei.
Wsiadamy więc, sterujem na morze otwarte,
Maszt już dźwignion i jasne żagle rozpostarte.

Gdy za nami Trynakii został smug zielony,
Niewidzim nic krom nieba i wód z żadnej strony —
Wtedy Zews ciemno-modrym nad nami obłokiem
Zwiesił się i noc była na morzu głębokiem.
Okręt ledwo się ruszał. Zachodni wiatr zadął
Wściekłym gwizdem, i zmącił do dna wodny padół;