Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/354

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzekło Bóstwo, i z lekka różczką go dotyka:
W mig się członki skurczyły, postać w dwoje zgięta,
Płowy włos spadł ze skroni, skóra obwiśnięta
Na wychudłych piszczelach, jak u starców bywa;
A iskrzące się piękne oko we mgle pływa.
Miasto szat chiton został z siermięgą na grzbiecie,
Brudne, dziurawe, w dymie wędzone rupiecie.
Ogromną także skórę jelenią, bezwłośną,
Zarzuciła Boginia, na tę postać sprośną;
Dała kostur, biesagi z plecionym rzemieniem
Do noszenia, lecz zdarte długiem już noszeniem.

Po tej zmowie, oboje poszli w swoje strony:
Pallas po Telemacha do Lakedemony.