Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/367

Ta strona została uwierzytelniona.

Kazałem naw pilnować i trzymać się brzegów;
Na wzgórza zaś pobliskie wysłałem był szpiegów,
Ale ci nieposłuszni, w ślepej zuchwałości
Napadli na egipskich kilka pięknych włości,
Żony w jeństwo pobrali z dziatwą niedorosłą,
A mężów w pień wysiekli! Gdy się to doniosło
Do miasta, rankiem tłumy i konno i pieszo
Migocąc miedną zbroją na ratunek spieszą
I okrywają pola... Kronion gromowładny
Zesłał na mą drużynę popłoch bezprzykładny,
Żaden bowiem wrogowi już niestawił czoła.
Więc włóczniami wykłuto ściśniętych do koła,
Innych żywcem pojmanych w jarzmo powleczono;
Mnie zaś Zews taką myślą zapalił szaloną:
(O losie! niechbym raczej głowę był położył
Tam w Egipcie, a nieszczęść późniejszych niedożył!)
Że zaraz pięknie kuty szlem mój z głowy zdjąłem,
A cisnąwszy z bark tarczę o ziem z włócznią społem,
Szedłem wprost do rydwanu króla, i kolana
Objąwszy, całowałem. Serce tego Pana
Wzruszyło się; przebaczył, wziął do wozu swego
I od wrogów zasłaniał mnie szlochającego;
Gdyż każdy we mnie godził grotem nastawionym
Chcąc zabić, taka wściekłość wrzała w tłumie onym.
On mię bronił — bo wiedział że Zews nieprzebacza
Żadnej krzywdzie spełnionej na głowie tułacza.
Siedm lat tam przesiedziałem; hojne zewsząd datki
Tak płynęły, że prędko urosłem w dostatki.
Lecz gdy się na rok ósmy z kolei zabrało,
Przyszedł do mnie Fenijczyk, szalbierz jakich mało,