Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/369

Ta strona została uwierzytelniona.

Omdlałym i skośniałym; zajął się rozbitkiem,
W dom ojca zaprowadził i gościnnym zbytkiem
Podjąwszy, obdarował szatkami pięknemi
Toż chitonem i chleną. Otóż w tej tam ziemi
Słyszałem o Odyssie: Fejdon utrzymywał
Że go wracającego do dom, podejmywał —
On mi nawet pokazał jego skarb niezmierny
Złoty, miedny, żelazny roboty misternej,
Dany mu do schowania, a tyle tam było
Że i dziesięć pokoleń z tych bogactw by żyło.
Sam zaś Odys, jak twierdził, odszedł do Dodony
Ażeby się dowiedzieć co dąb poświęcony
Kronionowi, o losach jego mu nagada;
W jaki sposób w Itace stanąć mu wypada,
Czy ukradkiem w przebraniu, czy w własnej postaci?
Otóż raz mi się Fejdon zaklął przy libacyi
Że okręt gotów stoi, gotowe flisaki
Co Odyssa przewiezą prosto do Itaki.
Lecz jam wprzódy wyjechał. Właśnie w te tu strony
Na pszeniczny Dulichion statek wyprawiony
Miał mię odwieść do króla Akasta; wyraźnie
Tak nakazał flisakom; lecz ci nieprzyjaźnie
Na przeciw mnie stanęli, chcąc zniszczyć ze szczętem;
Bo gdy się oddalili od brzegów okrętem,
Nuż grozić mi niewolą! Był to bunt otwarty;
Wnet też z chlenu chitonu zostałem obdarty,
Ten łachman i opończę na grzbiet mi rzucono
Jak widzisz połataną i podziurawioną.
Pod wieczór do Itackich przybiwszy wybrzeży
Byłem związan w okręcie przez onych szalbierzy