Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/371

Ta strona została uwierzytelniona.

Bywam; cna Penelopa chyba mię przypadkiem
Każe wołać do siebie, zwłaszcza gdy się zdarzy
Poseł z wieścią; takiego i młodzi i starzy
Obsiadają dokoła, pytają o wszystko
Tak ci, którym na sercu stracone panisko,
Jak owi, którzy radzi mienie jego trwonić,
Lecz mi zbrzydło już dłużej za wieściami gonić
Odkąd jeden Eolczyk zwiódł mię tak niegodnie.
Włóczęga ten gdzieś krwawą popełniwszy zbrodnię
Zabiegł do mej zagrody. Przyjąłem uczciwie
A on mi rozpowiadał, że Odyssej żywie,
Że na Krecie go widział u Idomeneja,
Jak łódź naprawiał, którą strzaskała mu wieja,
Że zapewnie tu stanie na jesień lub lato
Nawą pełną drużyny i w skarby bogatą.
Przeto starcze, jeżeli Bóg cię tu sprowadził,
Niechbyś pochlebnem kłamstwem uszu mi niegładził
Nie za to też zyskałeś cześć i miłość moję,
Lecz żeś biedny, że Zewsa rozgniewać się boję.«

Na to te słowa wyszły z ust Odysseusza:
»Zaprawdę w tobie siedzi podejrzliwa dusza;
Jeśli u ciebie niczem przysięga i słowo,
Więc taką między sobą zwiążem się umową,
A na świadków przyzywam tu olimpskie Bogi:
Że jeśli twój król wróci i wstąpi w te progi
Ty mię w chiton i chlenę przyodziejesz piękną —
I wyszlesz na Dulichion dokąd mi tak tęskno;
Przeciwnie, jeśli król twój nie ma już powrócić,
Każesz mię swym pastuchom z szczytu skały zrzucić