Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

Na postrach dla włóczęgów za język ich łżywy.«

Na to odrzekł Eumej świniopas poczciwy:
»Gościu mój! tożbym sobie na imię zarobił,
I na cześć między ludźmi! toż bym sam się dobił
Gdyby w dom cię przyjąwszy serdecznie, gościnnie,
Potem dał zabić, życia zbawił cię niewinnie.
Mógłżebym czystą myślą modlić się Kronidzie?
Lecz oto czas wieczerzać — wnet czeladź się znidzie
I razem w tym szałasie zasiądziem do stołu.«

Takie z sobą rozmowy toczyli pospołu.
Pastuchy z chlewną trzodą nadeszli po chwili,
I zazaz ją do chlewów na noc zapędzili;
I po obórkach pełno rechtania i kwików.
Poczem Eumej do swych tak rzekł pomocników:

»Co najspaśniejszą świńkę wybierzcie mi chłopcy!
Użyjem i my sami, użyje gość obcy.
Czy mało namartwiły nas te kływe wieprze,
Gdy pracę naszą tamci zjadali w najlepsze!«
Rzekł i srogą siekierą jął rąbać polana,
Pięćroczna karmna locha do izby przygnana
Stanęła przy ognisku... Pastuch o ofierze
Niezapomniał dla niebian; pobożnym był szczerze;
Jakoż z łba świni wyrwał szczeć i w ogień rzucił
Dla Bogów, i z modlitwą do nich się obrócił,
Prosząc, by Odyss z długiej powrócił podróży;
Poczem wziął odszczypany dębu kawał duży
Palnął w łeb i powalił — zaraz ją dorznięto