Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/376

Ta strona została uwierzytelniona.

I resztę coć potrzebne w twoim biednym stanie
Na tę noc; ale jutro chodź sobie w łachmanie,
Bo chlenów i chitonów zapas tu nieduży,
Zbytnich niema, każdemu jeden tylko służy.
Lecz jeśli syn Odyssów wróci tu dostojny,
O chlenę i o chiton możesz być spokojny,
On cię nawet odeszle gdzie zechcesz nieboże.«

Rzekłszy to, wstał i zaczął słać dla niego łoże
Przy ognisku; rozpostarł kozie i baranie
Skóry — a gdy Odyssej legł na to posłanie,
On mu dał do nakrycia swą chlenę kudłatą
I zawiesistą, która służyła mu nato,
Że się nią przyodziewał zawsze w zmiennej porze
Gdy słota, albo zimny wicher dął na dworze.

Spoczął tedy Odyssejs... przy nim tuż na ziemi
Pokładli się parobcy; ale pasterz z nimi
Spać niemyślał — o trzodę swoją on troskliwy
Wybierał się do obór. Odys był szczęśliwy
Z tego sługi, co chociaż w domu pana niema
Dba o jego dobytek i taki ład trzyma.
Więc się zbierał: miecz ostry przewiesił z ramienia,
Wdzial chlenę, która chroni go od przeziębienia,
Na tę jeszcze zarzucił skórę z dużej kozy,
W dłoń wziął oszczep i ludziom i psom do pogrozy;
I wyszedł spocząć bliżej białokływej trzody
Pod wiszarem ustronnym czasu niepogody.