Tak Odysejs po długiej tułaczce i biedzie
Kiedyś w próg swego zamku jako mściciel przyjdzie,
Lub już przyszedł — i gachom śmierć już zapowiada.«
Więc Telemach jej na to: »Oby ten, co włada
Niebem, Hery małżonek piorunny, to sprawił!
Niech się ziści, a będę cię jak Bóstwo sławił«
Rzekł, i zaciął rumaki; lotnemi kopyty
Wpadły w miasto, po równi cwałują odkrytej
Przez dzień cały — gdy ciemny mrok poczernił szlaki
Do zamku Dioklesa przybyli junaki.
Ojcem jego Orchiloch syn Alfeuszowy...
U Diokla w Farosie i nocleg gotowy
Znaleźli i gościnne przyjęcie im dano.
Ze wschodzącą nazajutrz jutrzenką różaną,
Zaprzągłszy, jadą dalej w przekrasnej kolasie
Przez bramę, aż w przysionkach turkot rozlega się.
Tak pędząc, wóz ich prędko tę drogę przemierzył
Do Pylos... W tem Telemach druchowi się zwierzył:
»Nestorydzie! mam prośbę — lecz chcę wiedzieć czy mi
Jej nieodmówisz? Wszak my zdawna pobratymi
Przez ojców naszych przyjaźń; równe nasze lata;
A ta podróż tem ściślej jeszcze nas pobrata.
Otóż wstrzymaj wóz, proszę, gdzie okręt mój czeka
Tam wysiądę. Twój stary, sprawa z nim nielekka —
Gotówby mię niepuścić, gościć bez ustanku,
Kiedy mnie tak się spieszy; zrób to mój kochanku!«
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/386
Ta strona została uwierzytelniona.