Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/387

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzekł — a Nestoryd w duchu już wszystko obliczył,
Aby spełnić najlepiej, co sobie druch życzył.
I ta rada najlepszą zdała się w tej mierze,
Że skręcił naraz końmi nad morkie wybrzeże
I na pokład okrętu jął wynosić dary
Dane od Menelaja; te złote puchary
I te szaty; a nagląc, rzekł skrzydlate słowo:

»Spiesz na okręt i zbieraj czeladź okrętową;
Zwiń się, nim w zamku stanę, i ojcu zdam sprawę;
Już czuję, jaką przyjdzie odbyć z nim przeprawę,
Starzec to popędliwy, sam on tutaj wpadnie,
Naciśnięty przez niego niewymkniesz się snadnie,
Już go widzę jak przyjdzie i zmiesza ci szyki.«
Powiedziawszy to, zaciął grzywiaste koniki,
Przez gród Pylu przejechał, stanął przed mieszkaniem

Telemach zaś na swoich wołał z naleganiem:
»Ładzić nawę, a żywo towarzysze mili —
Wsiadać! i dalej w drogę, nietraćmy ni chwili!«

Posłuszni, rozkaz jego wykonali pędem,
Do wioseł się rzucili i zasiedli rzędem.

Gdy był gotów, na tylnym okrętu pokładzie
Jął odprawiać ofiarę Atenie Palladzie,
Wtem stanął przed nim jakiś przychodzień zdaleka,
Z Argos, z kąd aż tu uciekł zabiwszy tam człeka.
Wieszczkiem był i potomkiem po Melampie owym
Co ongi mieszkał w Pylu słynnym owiec chowem,