Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/395

Ta strona została uwierzytelniona.

Miał fenijkę wysmukłą i ładną kobietę
Ręcznych robót świadomą. Feniki te skryte
I chytre ją uwiodły. Jeden z nich, gdy prała
Przyczepił się tam do niej; miłość się wplątała,
Bo na miłość niewiasta najłatwiej się łowi,
Choćby która i wstrętną była niewstydowi —
Więc ją pytał z kąd rodem, z jakiej okolicy?
Ona mu opisała dom swego rodzicy:
Miejscem mojem rodzinnem Sydon spiżoślniące
Arybas ojcem; skarbów liczył na tysiące;
Lecz mię Tafije skradli, gdym biegła przez pole,
Łotrzyki, tu przywieźli, sprzedali w niewolę,
Do domu mego pana, za pieniądz gotowy.
Na to rzekł ów, co skryte miewał z nią rozmowy:
Możebyś chciała z nami wrócić panno miła
Byś rodziców i gniazdo własne obaczyła?
Bo rodzice twe żyją i w dobrym są stanie.
Niewiasta tę odpowiedź dała na pytanie:
Zgoda; byle mi twoi poprzysięgli święcie
Że mię do dom odstawią całą na okręcie.
Rzekła — oni przysięgli że ją tam odwiozą.
Wszyscy najświętszych ślubów związali się grozą —
A ona znów, związała ich takiemi słowy:
Milczeć! niech nikt z załogi nieśmie okrętowej
Mnie choć słówkiem zaczepić, czyli mię tam w mieście
Czy przy krynicy spotka, czy gdziebądź nareszcie
Bo mógłby kto podpatrzyć i donieść do dworu,
A starzec podejrzliwy, chwyci się pozoru,
Mnie uwięzi; wam zada co najsroższe kary.
Sza zatem — a tymczasem skupujcie towary,