Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/396

Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy okręt ładugę swoją już dostanie
Niech który tę wiadomość da mi niemieszkanie,
Ja zaś schwycę co tylko znajdzie się pod ręką;
Za przewóz wam zapłacę lepiej niż podzięką,
Bo przy mnie syn się chowa mojego tam pana
Wcale bystra chłopczyna, do mnie przywiązana
Pójdzie zamną na okręt; możecie zań duży
Okup dostać, gdziekolwiek trafi się w podróży.

Tak rzekła i do dworu odeszła z powrotem.
Fenicyanie rok jeszcze siedzieli tam potem
Skupując do okrętu zewsząd towar mnogi.
A gdy statek ładowny gotów był do drogi
Zaraz jeden z nich przyszedł do onej kobiety
Na dwór mojego ojca, człek w ciemię niebity;
Bo naszyjnik wziął z sobą złoty, bursztynowy.
Zbiegły się wraz z mą matką wszystkie białogłowy
Oglądać, obmacywać misterne noszenie
A nareszcie targować. W tem on dał skinienie
Umówione, i odszedł wprost do nawy swojej.
Ona zaraz mię wzięła wywiodła z pokoi,
Lecz w przysionku postrzegłszy złote roztruchany,
Gdyż był tam do biesiady stół przygotowany
Dla gości, co z mym ojcem poszli na agorę —
Więc w zanadrze sehowała trzy puhary spore,
I wyszła, a ja za nią biegłem niemyślący.
Helios zgasł, szlaki zczernił mrok już padający,
Gdyśmy się do nadmorskiej przystani dostali,
Gdzie Feniki z ładownym okrętem czekali
Gotowi do wyjazdu na mokre przestworze.