Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/420

Ta strona została uwierzytelniona.

»Ty szalbierzu, warchole! choć wszyscy cię cenią
I co najlepszym w rzędzie rówienników mienią
Tak rozumem, jak mową — lecz bajka to taka!
Mów! dlaczego chcesz śmiercią zgładzić Telemacha,
I pomiatasz nieszczęściem, które Bóg ma w pieczy?
Grzeszy, kto jest przyczyną niedoli człowieczej!
Czyś zapomniał, jak ojciec twój przez lud ścigany
Skrył się u nas — bo srodze był lud rozgniewany
Za to, że z Tafijskiemi związał się łotrzyki
I Tesproty rabował, nasze sojuszniki.
O tak, chcieli go zabić, wypruć mu wnętrzności,
Mienie zniszczyć, zagrabić wielkie posiadłości,
Lecz Odyss pohamował tłumy rozjuszone.
Ty w odwet chcesz mu zniszczyć mienie, porwać żonę,
Syna mu zamordować, mnie na śmierć zasmucić —
Przestań przebóg! i drugich staraj się odwrócić.«

Syn Poliba Eurymach odparł jej w te słowa:
»O mądra Penelopo, córo Ikarjowa!
Pociesz się, twoja żałość niech się ułagodzi:
Taki się nieurodził, ani się urodzi
Coby śmiał Telemacha pozbawić żywota;
Pókim żyw, póki dzienna świeci mi jasnota —
Ręczę ci, że wykonam pogróżkę niemarną —
Z takiegobym wytoczył oszczepem krew czarną.
Czczę ja pamięć Odyssa: on to mię bywało
Sadzał na swych kolanach, i dziecinę małą
Karmił mięsem, i wino podawał mi w czaszy.
Przeto twojego syna z wszystkiej młodzi naszej