Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/428

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeźli Zews da jej odwet za gwałt wycierpiany.

I Telemach zamkowe opuszczał już ściany
Z kopią w dłoni; tuż za nim biegły lotne pieski:
Atenea nań urok rozlała niebieski,
Że gdy szedł, gmin się dziwił postaci uroczej.
Wnet też butny tłum gachów do niego się tłoczy,
Grzecznie wita, lecz w sercu knuje same zdrady.
Telemach przeszedł mimo tej gaszej gromady
I kędy Heliterses, Antyf, Mentor stary
Od ojca przyjaciele, a z nim dobrej wiary —
Siedzieli, tam się zwrócił, siadł przy nich na ławie.
Ci go wypytywali o wszystko ciekawie.
Nadszedł wreszcie i Pejrej, kopijnik jak mało,
Prowadząc z sobą gościa. Tego wypadało
Powitać; i Telemach biegł już ku gościowi —
Gdy Pejrej w drogę wchodząc, rzekł Telemachowi:

»Przyślijże dziewki dworskie do mojej tam chaty
Niech zabiorą złożony u mnie sprzęt bogaty
Dar Meneli.«

Telemach na to mu odrzuci:
»Przyjacielu! sam nie wiem, jak się to obróci;
A nużby mię w mym domu zuchwalce napadli?
I zabiwszy, majątek między siebie skradli.
Wolę, byś ty go użył, niżeli z nich który;
Lecz jeźli na mnie padnie łupić ich ze skóry,
To odnieś — bym wesoły więcej się ucieszył.«