Gachy zaś zgromadzone w podwórzu zamczyska
Bawili się ciskaniem oszczepu i dyska,
Na miejscu zwykłych igrzysk pięknie brukowanem.
Lecz kiedy na południe z bydłem pospędzanem
Z łąk wracali skotarze wiodąc je za sobą,
Rzekł do nich keryx Medon, który swą osobą
Miał mir u zalotników i z nimi godował:
»Panowie, niechby każdy tym grom już folgował,
I do izby powracał, obiad przygotować
Bo ten w porze właściwej lepiej zwykł smakować!«
Na te słowa gachowie z swych miejsc się schwycili,
A gdy obszerną izbę sobą napełnili,
Pozrucawszy chitony na krzesła i stołki,
Nuże rzezać barany i tuczne koziołki,
Także i karmne wieprze; toż ze stada wołu
Dla siebie na biesiadę.
Odyssejs pospołu
Z Eumejem do miasta byli na wychodzie,
Gdy do niego rzekł pastuch, gospodarz w zagrodzie:
»Przychodniu! ty do miasta masz iść niemieszkanie
Bo tak pan mój rozkazał; a więc tak się stanie;
Wszakże jabym cię wolał stróżem mieć w oborze,
Jedno pana się boję; złajałby mię może.
Rzecz przykra, połajanie pańskie ciągle znosić;
A więc w drogę! Już nawet dnia ubiegło dosyć,
Nieradbym cię narazić na chłodek wieczorny.«
Na to mu odpowiedział Odyssejs przezorny:
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/432
Ta strona została uwierzytelniona.