Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/435

Ta strona została uwierzytelniona.

Na to koziarz Melantios dał odpowiedź taką:
»I ty śmiesz odszczekiwać mnie, chytra sobako.
Jeszcze ja cię z Itaki na wioślonej łodzi
Wywiozę, sprzedam komu; zysk mi to nagrodzi.
Oby Apollin z łuku tak na pewne mierzył,
Lub Telemach na zamku uśmiercon, dziś nieżył,
Jak to pewna, że Odyss dawno leży w ziemi.«
Rzekł i odszedł; ci za nim szli kroki wolnemi,
On zaś spieszył na zamek w królewskie pokoje,
Gdzie wszedł i w gronie gachów zajął miejsce swoje
Naprzeciw Eurymacha, z którym rad przestawał,
Wraz służba przed nim mięsa postawiła kawał,
Chleb klucznica — zajadał. A właśnie w tej chwili
Boski pastuch z Odyssem na zamek wchodzili.
Dźwięk drążonej formingi rozlegał się w ciszy;
Stanęli — pieśń Femiosa gędźbie towarzyszy.
W tem rzekł Odyss pastucha chwytając za ramię:
»To pewnie dwór Odyssa; sam widok niekłamie.
Łatwo poznać z wszystkiego co uderza oko
Gmach tutaj ponad gmachem piętrzy się wysoko;
Szczytny mur blankowany obiega do koła
Otaczając dziedziniec; a brama od czoła
O podwójnych wrzeciądzach mocno go zamyka.
Dwór to najdumniejszego godny śmiertelnika.
Co więcej, gody widzę i liczne zebranie
Mężów; woń zalatuje i formingi granie
Słyszę — obejść się bez niej mogłażby biesiada!«

Na to pastuch Eumej te słowa powiada: