Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/436

Ta strona została uwierzytelniona.

»Zgadłeś, widać, że rozum masz w każdym przypadku;
Lecz pomyśl, co nam począć wypadnie, mój dziadku;
Czy ty wnidziesz tam pierwszy w progi ci nieznane
Prosto pomiędzy gachy, a ja tu zostanę;
Czy też tutaj poczekasz, a ja pierwej wnidę,
Wzdy niedługo, bo nużby wpadłbyś w jaką biedę.
Zobaczyłby cię który i cisnął kamieniem?...
Radzę więc ten przypadek brać z zastanowieniem.«

Na to odrzekł Odyssejs cierpiciel niezłomny:
»Miarkuję i rozumiem co chcesz, rad twych pomny.
Idź więc pierwszy, ja tutaj zostanę na dworze,
Do bicia i pocisków już ja nawykł może,
Umiem cierpić, bo wielem wycierpiał na wojnie
I na morzu; więc zniosę i ten cios spokojnie.
Głód najtrudniej jest znosić, gdy żołądek krzyczy;
On nas tyle nabawia cierpień i goryczy,
Przezeń na mórz pustkowie uzbrojone nawy
Wyprawiają, by zbierać na wrogach łup krwawy!«

Kiedy taki rozhowor wiódł Odyss z pastuchem,
Pies leżący tam blizko, łeb podniósł, strzygł uchem;
Był to Argos, którego sam Odyss wychował,
Lecz nie użył; gdyż wcześniej on był pożeglował
Pod Troję. Potem chłopcy go na polowanie
Brali w góry na kozy, zające i łanie.
Teraz leży wzgardzony, gdy niestało pana,
Na kupie, co z pod mułów i krów wyrzucana
Zalega koło bramy; gnojem tym nawożą
Parobcy pola pańskie i pożytek mnożą.