K’woli życzeń, a z ludzi będzie najszczęśliwszy!«
Tak rzekł — datek w garść przyjął, potem go złożywszy
U nóg swoich na torbie starej, połatanej,
Pożywał — a pieśniami brzmiały zamku ściany.
Lecz gdy skończył, a boski pieśniarz przerwał śpiewy,
A w izbie podniósł wrzawę tłum gachów zgiełkliwy —
Wtedy Odyssejs ujrzał przed sobą Palladę,
Ta go skłoniła obejść biesiadną gromadę
I pozbierać od gachów stołu odrobiny;
Gdyż po tem pozna winnych i tych co bez winy;
Co jednak nieprzeszkadza że głowy ich padną.
Szedł więc w kolej i prośbą błagał ich układną
I rękę tak wyciągał jak zwykłe żebraki;
Każdy dał coś z litości; lecz taki owaki
Nuż się dziwić i pytać: zkąd on, jak się zowie?
Na to koziarz Melantios mówił w tej osnowie:
»Słuchajcie dziewosłęby o rękę królowej!
Widok tego przybysza dla mnie niejest nowy,
Widziałem jak go świniarz prowadził przez drogę,
Lecz co zacz, i zkąd rodem — powiedzieć niemogę.«
W tem Antinoj łajaniem napadł na pastucha:
»Mów hultaju, poco nam tego pasibrzucha
Sprowadziłeś? Czy niedość mamy tu tych mętów,
Takich biesiado-płochów, żebrzących natrętów?
Czyć jeszcze nas tu mało, aby twego pana
Majątek zjeść z kretesem, żeś tego gałgana
Przyprowadził ze sobą?«
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/439
Ta strona została uwierzytelniona.