Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/442

Ta strona została uwierzytelniona.

Migając miedną zbroją, na odsiecz im spieszą
I okrywają pola. Kronion gromowładny
Zesłał na mą drużynę popłoch bezprzykładny;
Żaden bowiem wrogowi już niestawił czoła —
Więc włóczniami wykłuto ściśniętych do koła,
Innych żywcem pojmanych do robót skazano,
A mnie zaś przejezdnemu panu darowano;
Był nim Dmeter syn Jara, król w Kiprze władnący.
Ztamtąd tu się dostałem biedny i cierpiący.«

Antinoos mu na to głosem rzekł donośnym:
»A czy nas bies opętał tym dziadem nieznośnym!
Precz od stołu! tam możesz na środku stać sobie;
Ruszaj! bo Kipr i Egipt gorzkim ja ci zrobię.
A jaki dziad natrętny: wszystkim lizie w oczy;
Każdy mu nieoglądnie co ma w torbę tłoczy;
Nie w miejscu taka szczodrość i politowanie,
Gdy się cudze rozdaje z kupy co zostanie!«

Cofając się Odyssejs rzekł doń: »O Bogowie!
Z tak szlachetną postacią, nieszlachetnyś w mowie!
Snać ze swego i szczypty soli byś żałował,
Kiedyś przy cudzym stole siedząc, niedarował
Biednemu ani kąska, choć stosy przed tobą.«

Na to Antinoj większą rozpalił się złobą;
Ponuro nań spojrzawszy, rzekł słowa skrzydlate:
»O! co teraz, nieujdziesz cały z izby, za te
Zuchwalstwa obraźliwe włóczęgo plugawy!«
I cisnąwszy podnóżkiem trafił go w bark prawy