Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/452

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdyż często do posyłek dawał on się użyć.
On to wszedł — i Odyssa chcąc z domu wykurzyć
Począł go lżyć słowami, grubiaństw mu nieszczędził:
»Precz mi ztąd! jeśli niechcesz abym cię przepędził,
Patrzaj jak każdy z gości na mrugi mi każe
Wywlec cię — a ja przecież na to się nieważę;
Precz zatem — lub mię zmusisz dołożyć kułaka.«
Odys odrzekł, ukosem zmierzywszy żebraka:
»Nigdym cię nieobraził uczynkiem ni słowem;
Nie zajrzę, choć z najsutszym odejdziesz obłowem;
Ten próg obu nas zmieści. Tobie nieprzystoi
Zazdrościć cudzych datków. Znać to z miny twojej
Żeś dziad, jako ja taki. A komu Bóg szczęści
Ten bogaty; więc pocóż wyzywasz na pięści?
Choć ja stary, lecz gniewu nieumiem hamować,
Mógłbym pierś ci lub gębę juchą zafarbować
I na zajutrz przyszedłbym siedzieć tu w spokoju;
Ty zaś, jużbyś niewrócił pewno po tym boju
Siadywać po pod drzwiami dworu Laerciada.«
Na to mu z wściekłą złością Iros odpowiada:
»Co ten żarłok językiem i kłapie i kłapie
Jak baba przy kominie! Ejże, jak cię złapię,
Kułakami obłożę, aż wyskoczą usty
Wszystkie zęby z paszczeki, ty kabanie tłusty.
Opasz się — przy tych świadkach wychodź na kułaki
Zobaczym, czy młodemu oprze się dziad taki?«

Tak kłócili się z sobą w drzwiach, na progu lśniącym
Dziady, mierząc się wzajem wzrokiem pałającym.
Świętej mocy Antinoj usłyszał ich kłótnię