Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/453

Ta strona została uwierzytelniona.

I rzekł do towarzyszy śmiejąc się okrutnie:
»Nigdyśmy jeszcze takiej niemieli zabawy!
Zsyła nam ją widocznie jakiś Bóg łaskawy;
Uwierzycież, że Iros z tym drugim przybłędą
Wyzwali się na pięści i wnet się bić będą.
Chodźmy, szczuć ich na wzajem.«
Gachy parskli śmiechem
I zerwawszy się z krzeseł skoczyli z pośpiechem
Aby kołem otoczyć te obdarte dziady —
I Antinoj tak mówił do gachów gromady:
»Słuchajcie mię druchowie! widzicie tam ano
Kozią kiszkę krwią zsiadłą i tłuszczem nadzianą
Jak się smarzy na węglach dla nas do wieczerzy;
Owoż wygrywający jeden z tych szermierzy
Może przyjść wybrać kiszkę podług woli swojej
I zawsze jadać z nami. Lecz już nie postoi
W tych progach, odtąd żaden z natrętnych żebraków!«

Te słowa Antinoja ujęły junaków.
Chytrze im na to Odyss rzekł: »O przyjaciele!
Jam już stary, jam w życiu bied doznał tak wiele,
Mogęż z młodszym się mierzyć? Cóż robić, gdy trzeba!
Głodny zniesie i kije dla kawałka chleba,
Więc zgoda; wprzódy jednak każdy z was przysięgnie
Że mię zdradliwą pięścią śród walki niesięgnie,
Ażeby Irosowi dopomódz w wygranej«...

Rzekł, i wszyscy przysięgli — a gdy wymaganej
Uroczystej już zadość stało się przysiędze,
Telemach pośród rzeszy rzekł w świętej potędze: