Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/454

Ta strona została uwierzytelniona.

»Przychodniu! jeźli sił ci starczy i odwagi
Wyrzuć go, od Achiwów niebój się zniewagi,
Ktoby cię wyciął, miałby z nami do czynienia,
A jak mniemam, jednego sposobu myślenia
Wraz ze mną gospodarzem, są rozumne głowy
Antinoj i Eurymach.« Do tej jego mowy
Przychylili się wszyscy. Odyssejs tymczasem
W pół się opiął z łachmanów ukręconym pasem
Odsłaniając potężne uda, bark szeroki,
Pierś, ramiona żylaste — gdy lekkiemi kroki
Zbiegła k’niemu Atene i postać mu całą
Zolbrzymiła — w podziwie wszystko nań patrzało,
Aż niejeden się zwrócił mówiąc do sąsiada:
»Iros licha napytał, oj będziesz mu biada!
Patrz — staruch jakie uda odsłonił potężne!«

Irosowi zaś serce tłukło się niemężne,
Lecz mu pachołcy gwałtem, choć jak się szamotał,
Pas włożyli; na całym ciele on dygotał.
Więc Antinoj go łajał skwarni lecz braku:
»Pocoś ty się urodził, chełpliwy junaku!
Kiedy trzęsiesz się wszystek przed staruchem onym
Bezsilnym, cierpieniami żywota zjedzonym.
Zapowiadam ci tedy i to cię nie minie —
Że jeśli on silniejszy, pokona cię ninie,
Wsadzę cię na łódź czarną, wyszlę na ląd stały
Do Echeta, a złośnik to zapamiętały
Ma zwyczaj kogo złapie kaleczyć okrutnie;
Więc niechybnie i tobie nos i uszy utnie,
A wyrwany człon męzki psom da aby zjadły.«