Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/459

Ta strona została uwierzytelniona.

Co sprawiwszy Boginia, znikła. A tymczasem
Piękno-ramiennych panien dwie wpadło z hałasem
Do świetlicy. Z snów słodkich ocknięta królowa
Przetarłszy dłońmi oczy, wyrzekła te słowa:

»Mnie smutną ukołysał sen słodki tak błogo!
Oby Artemis śmiercią tak samo nie srogą
Zabiła mię tu zaraz! bym w żalu ustawnym
Nie marniła żywota po mężu mym sławnym,
Który cnót blaskiem gasił Achajskich heroi!«
Powiedziawszy to zeszła z swych górnych pokoi
Nie sama; dwie panienki tuż przy sobie miała.
Więc gdy się zgromadzonym gachom ukazała —
Wstrzyma się w świetnym progu świetlicy sklepionej,
Na twarz od głowy spuszcza śrebrzyste zasłony;
A dwie panny stanęły po każdym jej boku.
Gachom nogi zadrżały, tyle w niej uroku,
I każdy chciałby łoże podzielać królowej.
A w tem ona do syna rzekła temi słowy:
»Synu mój! coś twój umysł i wola się chwieje!
Małym będąc robiłeś większe mi nadzieje;
A teraz, kiedyś podrósł, wyszedł na młodziana
I każdy w tobie widzi całą gębą pana,
Nawet obcy się dziwią twej dziarskiej postaci —
Czemuż zdrowy rozsądek u ciebie nie płaci?
Jakąż zgrozę spełniono tu, w twéj obecności:
Tyżeś dał sponiewierać jednego z twych gości —
Jakto? Gość, który w domu naszym się znachodzi
Obelgi miałby doznać? O! to nieuchodzi;
Na ciebie hańba spadnie, ludzie tobą wzgardzą.«