Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/466

Ta strona została uwierzytelniona.

By wzniecić taki rozruch; my się tu kłócimy
O dziada — czy już nigdy spokojnie nie zjemy?
Snać górę wzięła u nas niezgoda przeklęta!...«

W tém Telemach głos zabrał i rzekła moc święta:
»Szalejecie, to niedziw: sytych i opiłych
Jakiś demon podszczuwa do kłótni niemiłych,
Więc po sutéj wieczerzy iść wam spać do domu,
Kto ma chęć, gdyż nie bronię siedzić tu nikomu.«
To rzekł — a oni wargi przygryźli w podziwie,
Że tak mówił stanowczo i tak natarczywie —
Gdy Amfinom do tłumu rzekł zgromadzonego —
Niza syn, z Aretiadów rodu królewskiego:
»O druchowie! Telemach sprawiedliwie gada,
Niech się nikt nie obraża, ani z nim ujada,
Ani téż napastuje tego wędrownika,
Ni bądź kogo tu w domu Odyssa władnika.
A teraz lejcie wino ofiarne w te czasze
Bogom strząśniem i pójdziem spać na leże nasze.
Ten zaś człowiek zachoży niechaj tu zostanie;
Telemach o swym gościu będzie miał staranie.«

Skończył, a mowie jego przyklasnęła rzesza.
Tymczasem Mulios wodę z winem w krater mięsza,
On wiernek Amfionoma i kieryx z Dulichu
Wszystkim wino podawał po pełnym kielichu.
Strząsnąwszy kilka kropel w cześć Bogom, gachowie
Pili wino dające wesołość i zdrowie.
Więc obiata spełniona, pragnienie zgaszone —
I poszli na spoczynek, każdy w swoją stronę.