Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/500

Ta strona została uwierzytelniona.

Takie tam rozhowory jeden z drugim toczył,
Kiedy koziarz Melantios prosto ku nim kroczył,
Gdyż co tylko najlepsze z obory koziołki
Przygnał gachom na gody; dwa jego pachołki
Zaraz je uwiązali pod wystawą brzmiącą;
Melant zaś na Odyssa wpadł mową łającą:
»Przybłędo! więc wciąż będziesz męże napastował
Twoją tu żebraniną? Otbyś już się schował;
Bo jak widzę, inaczej ciebie niepozbędę
Jak tą pięścią; i poco cierpieć tu przybłędę,
Darmojada! idź sobie żebrać w inne domy.«

Tak mówił — a Odyssejs w milczeniu zniósł gromy,
Li trząsł głową, i myślał jak mu ten łeb zleci...
Gdy wtem znowu Filetios nadszedł, pastuch trzeci,
Który z tuczną jałówką przygnał stadko kozie;
Te się z lądu dostały morzem na przewozie
Przewożącym każdego wprost na drugą stronę —
I pod brzmiącą wystawą były umieszczone.
A gdy je tam uwiązał mocno, jak należy,
Zagabnął Eumeja, starostę pasterzy:
»Powiedz mi, kto jest, jeśli zapytać się godzi
Ów gość nowy; z jakiego kraju on pochodzi,
Jakie rodu nazwisko i dziedzicznych włości?
Nędzarz! a postać jego pełna królewskości.
Snać bogi na ród ludzki srodze są zawzięte
Kiedy nędzą i króle bywają dotknięte.«

Rzekłszy to, prawą rękę Odyssowi podał
Pozdrawiając, i takie lotne słowa dodał: