Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/502

Ta strona została uwierzytelniona.

Na to odrzekł mu Odyss: »O mój skotopasie!
Twoja mowa niegłupia i niepodła zda się.
Widzę żeś człek rozumny i dobrych przymiotów;
Więc słuchaj, a co powiem: jam zaprzysiądz gotów,
Zewsa biorę na świadka, ten stół, to ognisko
Boskiego Odyssejsa, gdzie mam przytulisko —
Że powrót twego pana ciebie tu zastanie,
I własnemi oczyma ujrzysz co się stanie
Gdy się on tu zabierze do gaszej gawiedzi.«
Na to skotarz te słowa dał mu w odpowiedzi:
»O niechże Kronion ziści twoje obietnice!
Zobaczysz, żem dość krzepki, twardą mam prawicę.«
A Eumej się modlił nieśmiertelnym Bogom
By Odyssa ojczystym wrócili już progom —
Taką to między sobą wiedli tam rozmowę.

Telemach pod miecz gachów miał już oddać głowę —
Lecz ptak zło-wróżbny z strony przeleciał im lewéj,
Orzeł z drżącej gołąbki darł szponami trzewy, —
Ujrzawszy go Amfinom rzekł do zgromadzenia:
»Przyjaciele! z naszego nic postanowienia
Telemacha nie zgładzim — siadać do biesiady!

Zgromadzeni uznali trafność dobrej rady,
I hurmem weszli w wnętrze gmachów odyssowych;
Chleny zdjęte na krzesłach kładąc purpurowych,
Obiatując barany i tuczne koziołki,
Wieprze karmne i ze stad najpiękniejsze ciołki,
Skwarząc trzewia i niemi racząc się nawzajem. —
Wino w dzbanach mięszano zwykłym obyczajem,