Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/504

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaś gachy pokrajawszy pieczone mięsiwa
Rozdali między gości; każdy je spożywa.
Dla Odyssa przynieśli pachołcy służbowi
Tyle mięsa, co dali każdemu gościowi:
Bo tak im syn Odyssów wyraźnie zalecał.
W gachach przecież jad złości coraz się rozniecał;
Bo tak chciała Atene, by ich szyderstw jady
Coraz bardziej jątrzyły serce Laerciady.
Był tam pomiędzy nimi gbur nieokrzesany
Rodem z ostrowu Same, Ktesipem nazwany;
Pyszałek, dął w bogactwa — więc mu się zachciało
Wziąść sobie po Odyssie żonę pozostałą.
On głos zabrał i mówił do gachów gromady:
»Posłuchajcie co powiem wspólnicy biesiady!
Ten przybysz, swoją cząstkę dostał jak z nas każdy;
Wszak ująć coś gościowi, rzecz naganna zawżdy
I niesłuszna; gdyż w domu goście równi sobie;
Ja mu przecież od siebie podarunek zrobię,
Niech nim dziewkę łaziebną, lub kogo obdarzy
Z sług, będących tu w domu naszych gospodarzy.«
Rzekł — i z kosza wyjąwszy gnat racicy krowiej
Z zamachem cisnął prosto na łeb Odyssowi —
Król uniknął pocisku lekkim głowy zwrotem
I rozśmiał się wzgardliwie — gnat wyciął z łoskotem
O ścianę. — Więc Telemach gniewny ścisnął pięście,
I tak groził: »Ktezyppie! wielkie dla cię szczęście
Żeś mi gościa nietrafił, gdyż umknąć pospieszył;
Inaczej byłbym ciebie na wskróś dzidą przeszył;
I ojciec by ci sprawiał pogrzeb, nie wesele.
Radzę wam niepozwalać sobie tu za wiele —