Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/505

Ta strona została uwierzytelniona.

Nabyłem doświadczenia i własnem pojęciem
Poznam co złe, co dobre; nie jestem dziecięciem —
Nawet umiem cierpliwie znieść co widzą oczy:
Jak rzniecie bydło moje, jak wino się toczy
I wypróżnia spiżarnia. — Opór byłby próżny,
Jednemu przeciw tylu; — lecz każdy mi dłużny
Zachować się przystojnie kto gości w mym domu.
Wam chce się mnie żywota zbawić pokryjomu —
Zabijcie! śmierć znośniejsza niźli takie życie,
Niźli widok tych gwałtów, jakie tu robicie,
Lżąc wędrowce ubogie, lub włócząc w świetlice
Na bezwstydne uciechy dziewki służebnice.«

Skończył — każdy oniemiał i milczący siedział.
Aż w końcu Agelaos tak mu odpowiedział:
»Przyjaciele! on mówił po sprawiedliwości;

Niech się nikt z nim niespiera, ani nań się złości;
Ani lży tego dziada, ni dokucza komu
Z czeladzi należącej do Odyssa domu!
Wszakże jemu i matce potrzebną jest rada
Którą mogliby przyjąć jeśli się im nada:
Pókiście tęsknem sercem wierzyli oboje,
Że Odyssejs powrócić mógłby w progi swoje,
Póty wolno wam było na powrót ten czekać
I gachów natarczywość z dnia na dzień odwlekać.
Chociaż, mówiąc po prawdzie, gdyby Odys żywy
Z woli Bogów powrócił, byłby traf szczęśliwy —
Lecz dziś, gdy znikła wiara w powrór twego ojca,
Namów matkę niech sobie wybiera mołojca