Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/546

Ta strona została uwierzytelniona.

I usiadłszy w dziedzińcu u stopni ołtarza
Oglądają się trwożnie czy im śmierć zagraża? —
Odys tymczasem pilnie zamek przepatrował
Czy się gdzie jaki żywy przed śmiercią nieschował. —
Lecz wszystkich znalazł krwawym owalanych błotem
Leżących na podłodze, jak ryby, pokotem,
Kiedy to z morskich toni na strome wybrzeże
Rybacy wielookie wyciągną wieńcierze —
Porzucone na piasku ryby, w morze rwą się,
A ty ich swym promieniem zabijasz Heliosie.
Podobnie też i w izbie trup przy trupie leżał, —
Gdy Odys taki rozkaz synowi powierzał:

»Piastunkę Eurykleję coprędzej mi przyślej
Abym jej to powiedział co cięży na myśli. —«
Pełniąc ojcowski rozkaz biegł Telemach skory
Do Euryklei, skrobiąc we drzwi jej komory.
»Wstawaj dobra Babuniu! jako ochmistrzyni
Co nad dworskiemi dziewki ład trzyma i czyni
Potrzebna jesteś ojcu; spiesz-że się starucho! —«
Niebyła na głos jego Eurykleja głuchą,
Bo zaraz się otwarły drzwi schludnej izdebki,
I wyszła, za mołojcem zbierając krok krzepki.

Odyssej, kiedy przyszli, kurzem i posoką
Okryty, stał śród trupów, istny lew na oko,
Kiedy to dumnie kroczy zjadłszy w polu byka,
Z kudłów piersi, z warg obu, czarna krew mu ścieka,
A ślepie ogniem gore. — Takim był w tej dobie
Odys, mając zbroczone ręce, nogi obie.