Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/547

Ta strona została uwierzytelniona.

Mamka ujrzawszy trupy i tę powódź krwawą,
Chciała krzyknąć, zdziwiona tą nadludzką sprawą —
Lecz Odys ją powstrzymał w niewczesnej radości,
I staruszce te słowa powiedział w krótkości:
»Ciesz się w sercu kobieto, lecz waruj się krzyków;
To grzech cieszyć się głośno z biednych nieboszczyków,
Sąd Bogów już ich pobił, własne struły zbrodnie,
Bo po każdym człowieku deptali niegodnie,
Czy dobry, czy ladacy, bez żadnej różnicy;
Przeto są ukarani ciężko swawolnicy.
A teraz cz mi dziewki wszystkie co we dworze,
Ile skrewiło, ile uczciwych być może.«

Na to mu Eurykleja: »Każesz miły synku
Więc opowiem ci prawdę, czystą bez przyczynku;
We dworze do pięćdziesiąt wszystkich niewiast liczą,
Które się w różnych pracach białogłowskich ćwiczą:
Jak służbę robić doma i jak czesać wełnę; —
Dwanaście z nich popadło w bezwstydy zupełne.
I niedość że mnie starej posłusznemi nie są,
Ale nieraz na samą panią się podniesą.
Wprawdzie syn twój już wyszedł z małego chłopięcia,
Wzdy matka niepozwala takiego zajęcia,
By rządził niewiastami. Lecz pozwól mi panie,
Skoczę na górę przerwać małżonce twej spanie
Które, widno, Bóg jakiś na oczy jej zsyła. —«

Odyssej ją powstrzymał; »Otbyś niebudziła!
Czekaj jeszcze, i przyszlej wprzód te dziewki do mnie
Co dom mój zbeszcześciły żyjąc tak ułomnie. —«