Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/556

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo każdym pomiatali kto do nich kołatał.
Więc Bóg głowy występne z karku im pozmiatał,
A nie Odys; mój Odys gdzieś w stronie dalekiej,
Stracił drogę powrotu i zgasł już — na wieki!«
Eurykleja jej na to: »Zaniechaj tych mżonek
Córko! i tak niegadaj. Jakżeżby małżonek
Który tam, w dolnej izbie przy ognisku siedzi —
Niemiał wrócić? Niedobrze, gdy się kto uprzedzi.
Cóż powiesz na tą bliznę, znak to niekłamliwy,
Którą mu dzik na łowach zadał biało-kływy —
Myjąc go jam poznała znak ten na goleniu,
I chciałam ci powiedzieć, lecz on w okamgnieniu
Za gardło mię pochwycił, tak bał się odkrycia.
Chodźmyż więc — w zastaw dam ci krew mojego życia,
Zabij mię, jeśli kłamię choćby w jednem słowie.«
Na to jej Penelopa roztropna odpowie:
»Matko! wyroki Boże są tak niezbadane,
Znasz ich wiele, a jednak niewszystkie ci znane.
Więc zejdę ja do syna, oglądać te zwłoki
Gachów, i poznać tego, co spełnił wyroki!«

Rzekła — i schodząc, w myśli zaczęła układać
Jak męża przyjąć: czy go z daleka wybadać,
Czy się rzucić na szyję, ucałować lice?
Więc gdy przez próg kamienny wstąpiła w świetlicę,
Siadła podal pod ścianą od ognia olśnioną
Naprzeciw Odyssejsa. On, z głową zwieszoną
Siedział po pod filarem; ciekawy w tej mierze,
Co mu powie małżonka, kiedy go postrzeże.
Ona — długo milczała, w walce sama z sobą: