Odyssa, do pastuszej zagrody, co leży
Hen na końcu ostrowu; do niego wraz zbieży
Luby syn, wracający na okręcie z drogi
Do Pylu piaszczystego. Więc oba te wrogi
Rzeź gachów uradzili między sobą w myśli;
Poczem przyszli do miasta; lecz nie razem przyszli:
Odys później; syn jego pospieszył tam wprzódy;
Króla zaś przebranego powiódł pasterz trzódy.
A król miał postać dziada złamanego laty.
Szedł o kiju, na grzbiecie świciły mu łaty.
Nikt z nas niemógł Odyssa poznać w tym człowieku
Gdy się zjawił; nikt, nawet męże w starszym wieku. —
Więc się nań posypały obelgi i krzesła —
Jakiś czas mężna dusza obrazę tę zniesła,
Zadaną mu na własnych śmieciach, w własnym domu.
Lecz gdy go wolą swoją natchnął władzca gromu —
Z pomocą Telemacha z izby wszystkie zbroje
Przeniósł w górną komnatę i zamknął podwoje;
Poczem w chytrym zamiarze podmówił swą żonę
By przyniosła łuk jego i sikiery one
Do szermierki dla gachów, i do naszej zguby;
Bo nikt niemógł cięciwy na kabłąk tak gruby
Napiąć, z nas nieszczęśliwych; zawiodła nas siła!
Lecz gdy łuk ten Odyssa ręka pochwyciła
Narobiliśmy krzyku, i zewsząd wołano:
Aby, choć się napiera, łuku mu niedano.
Lecz Telemach mu kazał brać łuk obnoszony.
Otóż gdy go Odyssejs chwycił w swoje szpony,
Jak nic napiął, przez ucha żelaz strzałę cisnął:
Na próg skoczył; wysypał pęk strzał — okiem błysnął
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/575
Ta strona została uwierzytelniona.