Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

Że myśl jego Egistem gładkim zaprzątniona
Którego zabił Orest, syn Agamemnona —
Więc o nim myśląc, tak się ozwał w bogów radzie:

»Że też to na karb niebian człowiek wszystko kładzie
Co dozna złego; chociaż sam swoją głupotą
Idąc wbrew przeznaczeniu, ugrzęza w to błoto;
Toż i ninie Egistos w przekor wyrokowi
Czyż nie porwał małżonki Agamemnonowi,
I nie przywłaszczył sobie, a wracającego
Męża, czyż nie uśmiercił? Wszakżem go od tego
Długo naprzód hamował, grożąc srogą karą
Przez czujnego Hermesa: aby żadną miarą
Nieważył się zabijać, ani brać mu żony,
Gdyż przez Oresta Atryd zostanie pomszczony,
Gdy ten w lata dojrzeje, zatęskni do swoich —
Tak go przestrzegał Hermes — lecz napomnień moich
Nie słuchał twardy Egist; swoje zrobił gwałtem
Aż dziś za wszystkie grzechy zapłacił ryczałtem.«

Więc na to mu Atene rzekła sowiooka:
»Ojcze! o mój Kronidzie! cześć tobie wysoka
Że on zdrajca wziął karę słuszną za swe zbytki;
Oby tak każdy ginął jak on zbrodniarz brzydki!
Za to serce się kraje, gdy na myśl mi przyjdzie
Ów nasz dzielny Odysejs, co tyle lat w biedzie
Siedzi tam udręczony, tęskniący za domem
Na ostrowiu lesistym, wkoło mórz ogromem
Oblany; kędy nimfa mieszka tam urodna
Córa Atlasa, morze znającego do dna,