Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

I, na skórach tych wołów co sami pobili
Porozwalanych. W dworze rojem się kręcili
Keryxi, czeladź: jedni mięszali na poły
W kraterach wino z wodą; owi tarli stoły
Smokliwemi gąbkami; ci nieśli zastawy
I, rozdzielali mięsne biesiadnym potrawy.

Gościa, zoczył Telemach, podobien do bożka
Siedzący tam śród gachów; wzdy myśl jego gorzka:
Bo ciągle obraz ojca stał mu przed oczami;
Oby wrócił, ład zrobił raz z tymi gachami
Wypędzając ich z domu; to i cześć odzyska,
I, jak pierwéj zawładnie u swego ogniska.
O tem, siedząc śród gachów, myślał; aż Palladę
Ujrzawszy pobiegł do wrót szybko, choć nierade
Serce w nim, że gościowi tak długo kazano
U wrót czekać. Więc ścisnął prawicę podaną
Przez gościa; a odjąwszy mu z rąk włoczń śpiżową,
Przemówił doń, i takie rzucił lotne słowo:

»Rozgość się cudzoziemcze; w domu moim witaj!
Zjedz co wprzódy, a potem, o co chcesz się pytaj.«

To rzekłszy, szedł — a Pallas za nim.

Gdy tak w dwoje
Wstąpili na wysokie zamkowe pokoje,
Wzięty oszczep w osobnym postawił skarbczyku
Opierając o słupek, gdzie innych bez liku
Odysowych oszczepów stało w ładnym szyku,