Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

Niby ptasze skrzydlate, — do piersi chłopięcej
Wlawszy siłę i męstwo, że odtąd goręcej
Niż wpierw myślał o ojcu. Uczuć miotan mnóstwem,
Domyśliwał się w duchu, że rozmawiał z bóstwem.

Teraz boskie pachole do gachów wróciło,
Gdzie spiewał sławny gęślarz; w izbie cicho było;
Słuchali — a on śpiewał powrót opłakany
Z pod Troi od Ateny na Greków zesłany.
Kiedy w górne komnaty doszedł śpiew ponury
Do uszu Penelopy, Ikariosa córy:
Spiesznie zbiegła po schodach na dolne pokoje
Wzdy nie sama, przy sobie miała panien dwoje,
I gachom zjawiła się postać cnej matrony
Stojąca w progu izby wysokosklepionej,
Na lica zapuściła z głów namiotkę cienkę,
Z lewej i prawej miała służebną panienkę,
I do boskiego piewcy rzekła płacząc rzewnie:
»Femiu! ty innych pieśni więcej umiesz pewnie,
Co ludzi, bogów sławią, a u piewców słyną.
Więc jednę z takich zabrzmij; a oni niech wino
Piją milcząc. Tej niechcę pieśni tylko jednej
Taką boleścią scrce przenika mnie biednej
Już i tak udręczonej tym płaczem ustawnym
Po małżonku, w Helladzie i na Argos sławnym«.

Telemach odrzekł na to: »Matko ukochana!
Zacóżeś na miłego pieśniarza zdąsana;
Czy że śpiewa jak czuje? Nie on winien temu,
Raczéj Zewsa obwiniaj, że daje każdemu