Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

O czemto niesłyszano nigdy za lat dawnych,
Acz w Achai bywało tyle niewiast sławnych:
Taka Alkmen i Tyro, więc Mykene cudna —
Wzdy żadna tak w swej sztuce niebyła obłudna
Jak Penelopa. Chytrość nabawi ją szkody
Bo póty łupić będziem twe mienie i trzody,
Dopóki nieprzestanie trwać w swoim uporze,
Jakim ją niebo natchło. Dla niéj uróść może
Sława ztąd — wzdy majątek przepadnie do licha;
A jeśli śród Achiwów nieznajdzie żenicha,
Żaden z nas nieustąpi krokiem z tego domu,
Ani do swoich, ani narzuci się komu!

Roztropny mu Telemach na to wręcz odpowie:
»Matkę wygnać — to w mojej niemieści się głowie;
Wygnać dawczynię życia, co mię wykarmiła —
Czy tam ojciec mój żyje, czy go śmierć zabiła.
Trudnoby mi też spłacić Ikariowi wiano,
Gdybym tak samowolnie wygnał ukochaną.
Oj, dałby mi on za to! — a gorzéj demony
Pomściłyby się, jeśli klątwa wypędzonej
Wezwie Erynny: ludzieby mną pogardzali!
Nigdy syn z domu swego matki nieoddali.
A jeśli wam ta mowa moja serce bodzie,
To precz z dworu — na innej osiąść wam gospodzie,
Gdziebyście swój lub cudzy zjadali dobytek.
Lecz jeśli na tem roskosz wasza i pożytek,
Żeby mi niezostawić w domu kęsa chleba,
To i mnie ziedzcie! Zaklnę nieśmiertelne nieba!