Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bo dotychczas tylko piękne dusze spotykałem na świecie. Sądziłem, że się obejdę bez miłości, lecz spotkałem kuzynkę, która pokazała mi zblizka swoje serce i pozwoliła się domyślić niezmierzonych skarbów namiętności. Teraz jestem, jak Cherubin, kochankiem wszystkich kobiet, aż dopóki nie przyjdzie czas, że jednéj z nich oddam całą duszę. Przyszedłszy tu, zobaczyłem cię, pani, i zdało mi się, że prąd jakiś popycha mię ku tobie. Jam tyle już myślał przedtem o tobie, pani! Lecz nawet w marzeniu nie mogłem cię wyobrazić tak piękną, jak jesteś na jawie. Pani de Beauséant zabroniła mi patrzéć na panią bez przerwy. O, bo ona nie pojmuje, jak to miło patrzéć na takie usteczka różane, na taką płeć białą i takie oczy łagodne. Teraz i ja mówię nierozsądnie, lecz pozwól mi pani tak mówić.
Kobiety lubią niezmiernie, gdy im kto prawi słodkie słówka. Najsurowsza skromnisia słucha ich chętnie, wtedy nawet, gdy nie może na nie odpowiedziéć. Po takim wstępie, Eugieniusz plótł zalotnie stłumionym głosem wszystko, co tylko na myśl mu przyszło. Pani de Nucingen zachęcała go uśmiechem, pomimo to jednak spoglądała od czasu do czasu na de Marsay’a, który nie opuszczał loży księżnéj Galathionne. Rastignac pozostał przy pani de Nucingen, aż dopóki mąż po nią nie przyszedł.
— Będę bardzo szczęśliwy — rzekł Eugieniusz — jeżeli pani pozwoli, żebym złożył jéj swoje uszanowanie przed balem księżnéj de Carigliano.
Jeszeli baronofa saprasza pana — rzekł sam baron tłusty Alzatczyk, o twarzy okrągłéj, która zdradzała niebezpieczną przenikliwość — to upefniam, że bandziesz pan u nas gościem posządanym.
— Poszło mi wcale nieźle, bo ona niebardzo się przestraszyła, gdym zapytał: Czy będziesz mię kochała? Bydlę moje już okiełznane, wskoczmy teraz na nie i kierujmy niém wedle upodobania.
Tak myślał Eugieniusz, idąc pożegnać panią de Beauséant, która powstała, i zabierała się do wyjścia wraz z panem d’Adjuda. Biedny student nie wiedział, że baronowa była dziś roztargniona, gdyż oczekiwała od de Marsaya jednego z tych listów, od których się serce krwawi... Eugieniusz, szczęśliwy z mniemanego powodzenia, towarzyszył wice-hrabinie aż do przedsionka, gdzie trzeba było zaczekać na powóz.
— Kuzynek pani nie podobny do siebie samego — zaśmiał się markiz po odejściu Eugieniusza. — On gotów bank rozbić. Zwinny jest jak węgorz, i zdaje mi się, że daleko zajdzie. To téż pani tylko mogłaś mu dobrać taką kobietę, która potrzebowała, by ją któś pocieszył.