Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy powóz pana barona zaprzężony? — zapytała kamerdynera.
— Tak jest.
— Ja go biorę, panu baronowi dacie mój powóz i moje konie. Obiad będzie dopiéro o siódméj.
— Chodź-że pan, proszę — rzekła do Eugieniusza, który nie rozumiał sam, czy we śnie, czy na jawie, jedzie z baronową powozem pana de Nucingen.
— Do Palais-Royal — zawołała na woźnicę — koło Teatru Francuskiego.
W drodze zdawała się wzburzona i nie chciała odpowiadać na zapytania Eugieniusza, który nie mógł pojąć, co znaczy ten opór niemy, zacięty i nieczuły.
— Ona wymknie mi się za chwilę —- mówił do siebie.
Powóz się zatrzymał; baronowa powstrzymała jedném spojrzeniem nierozważne słowa studenta, który zaczynał się unosić.
— Czy pan mię szczerze kochasz? — zapytała.
— Szczerze — odpowiedział, starając się ukryć ogarniający go niepokój.
— Nie pomyślisz o mnie nic złego, o cokolwiekbądź będę cię prosiła?
— Nie.
— Gotówżeś być mi posłusznym?
— Bez wahania.
— Czyś pan był kiedy w domu gry? — spytała drżącym głosem.
— Nigdy.
— Ach! oddycham. Szczęście panu posłuży. Oto moja kieska — mówiła baronowa. — Weź ją pan, proszę! jest w niéj sto franków, to jest całe mienie kobiety, któréj ludzie szczęścia zazdroszczą. Idź pan z tém do domu gry. Nie umiem wskazać drogi, wiem tylko, że gdzieś w Palais-Royal. Sprobuj pan gry, zwanéj ruletą, rezykuj te sto franków i przegraj wszystko lub przynieś mi sześć tysięcy franków. Za powrotem opowiem przyczynę mego zmartwienia.
— Niech mię dyabli porwą, jeżeli rozumiem, co mam zrobić; ale będę posłusznym — powiedział Eugieniusz; a jednocześnie pomyślał z sobie z radością: Ona się kompromituje ze mną; nie będzie mi więc mogła nic odmówić.
Eugieniusz zabiera ładną sakiewkę i podąża z nią do najbliższego domu gry, pod numerem dziewiątym, który mu wskazał jakiś handlarz odzienia. Stanąwszy u celu, wchodzi na schody, pozwala sobie zabrać kapelusz i zapytuje, gdzie jest ruleta. Ku wielkiemu