Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

znaczoną stanikiem sukni i świeżą szyję niezupełnie zakrytą haftowanym kołnierzykiem. Czasami téż suknia jéj podnosiła się i pozwalała dostrzedz ponad bucikiem okrągłość nóżki obciągniętéj jedwabną ażurową pończoszką. To téż niejeden ze spacerujących prześcignął tę parę, ażeby zobaczyć jeszcze młodą twarzyczkę, około któréj igrały pukle ciemnych włosów. Delikatną jéj białość podnosiły jeszcze odblaski eleganckiéj kapotki z różową podszewką i niecierpliwość malująca się w jéj rysach. Czarne jéj wielkie oczy otoczone krystaliczną przezroczystością białka, błyszczały dowcipem z pod długich rzęs, ponad niemi rysował się regularny łuk brwi ciemnych. Życie, młodość złożyły swoje piętno na téj ożywionéj i ślicznéj twarzyczce, na téj figurce cudnie utoczonéj, pomimo paska umieszczonego według ówczesnéj mody pod samemi piersiami.
Nie zważając na hołdy młoda dziewczyna zwracała się niespokojnie ku Tuileries, które były zapewne celem jéj żywych kroków. Było trzy kwadranse na dwunastą. Jakkolwiek była to wczesna godzina, kilka strojnych kobiet powracało od pałacu z niezadowolnionym wyrazem twarzy, jak gdyby żałowały, że się spóźniły na jakieś oczekiwane widowisko. Kilka słów pochwyconych z ust tych kobiet bardzo zaniepokoiło ładną nieznajomą. Starzec wzrokiem więcéj ciekawym niż szyderczym śledził ślady niepokoju i trwogi pokazujące się na ślicznéj twarzy towarzyszki, zwracał na nią zbyt baczną uwagę, by nie miał w tém jakiéjś ukrytéj ojcowskiéj troski.
Była-to trzynasta niedziela 1813 r. Na trzeci dzień Napoleon wyjeżdżał na tę fatalną kampanią, w któréj miał stracić koleją Bessier’a i Duroc’a, wygrać bitwę pod Lützen i pod Bautzen, być zdradzonym przez Austryą, Saksonią, Bawaryą i Bernadotte’a i stoczyć straszny bój pod Lipskiem.
Wspaniała parada pod dowództwem cesarza miała być ostatnią z tych, które tak długo wzbudzały podziw Paryżan i cudzoziemców. Stara gwardya miała po raz ostatni wykonać uczone manewra, których dokładność zadziwiała niekiedy nawet samego olbrzyma, gotującego się wówczas do śmiertelnego pojedynku z Europą.
Smutne przeczucie wiodło do Tuileries świetną i ciekawą publiczność. Każden zdawał się odgadywać przyszłość i domyślać się, że wyobraźnia nieraz zapewne odtwarzać będzie te obrazy, gdy owe czasy heroiczne Francyi podobnie jak dziś wyglądać będą niemal bajecznie.
— Chodźmy prędzéj, mój ojcze — mówiła młoda dziewczyna starając się pociągnąć ojca. — Słyszę odgłos bębnów.
— To wojsko wchodzi do Tuileries — odpowiedział.
— Albo już przeciąga, wszyscy powracają — zawołała z dziecinną goryczą, która wywołała uśmiech ojca.