Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na tego pięknego konia, dla którego lękasz się ulewy i śniegu? Oto moja historya. Prawda, że jestem pewny cnoty mojéj żony; ależ moje małżeństwo jest rzeczą zbytkową, jeśli sądzisz, że mam istotnie żonę, to się bardzo mylisz. To téż jeśli popełniam niewierności, mam do nich poniekąd prawo. Ciekawym, wy co się śmiejecie, jak postąpilibyście na mojém miejscu? Wielu ludzi nie oszczędzałoby mojéj żony, jak ja to czynię. Jestem przekonany — dodał pocichu — że pani d’Aiglemont niczego się nie domyśla. Nie powinienem się skarżyć, jestem bardzo szczęśliwy... Tylko nie ma większéj przykrości dla człowieka tkliwego, jak widziéć ciągłe cierpienia biednéj istoty, którą się kocha...
— Ty więc musisz miéć bardzo wiele tkliwości — odparł pan de Ronquerolles — bo nigdy nie jesteś w domu.
Ten przyjacielski żart wzbudził śmiech ogólny, tylko Artur pozostał zimny i nieporuszony, jak przystało na gentlemana, którego zasadą charakteru była powaga. Szczególne zwierzenia tego męża obudziły zapewne jakieś nadzieje w młodym Angliku, bo czekał cierpliwie chwili, kiedy mógł być sam na sam z panem d’Aiglemont; a gdy ta się zdarzyła, rzekł do niego:
— Panie, widzę z prawdziwą przykrością stan pani margrabiny, a gdybyś pan wiedział, że z powodu braku właściwego postępowania umrze niechybnie, zdaje mi się, żebyś pan w żart nie obracał jéj cierpień. Jeśli przemawiam w ten sposób, to jedynie z powodu, że potrafiłbym uratować panią d’Aiglemont i powrócić ją życiu i szczęściu. Jest rzeczą dziwną, by człowiek mego położenia był doktorem, przecież w skutek zbiegu okoliczności uczyłem się medycyny. A teraz nudzę się tak bardzo — dodał, udając zimny egoizm, którego pozór był mu teraz potrzebny — iż wolałbym poświęcić mój czas i moje podróże na korzyść istoty cierpiącéj, niż iść za popędem bezmyślnych fantazyj. Wyleczenia tego rodzaju chorób bywają rzadkie, gdyż wymagają bardzo wiele starania, czasu i cierpliwości; nadewszystko trzeba być bogatym, podróżować i słuchać skrupulatnie przepisów zmieniających się ciągle a nie mających nic przykrego. Jesteśmy obydwaj gentlemeni — dodał, nadając temu wyrazowi angielskie znaczenie — i sądzę, że możemy się porozumiéć. Jeśli przyjmiesz pan moję propozycyą, będziesz zawsze sędzią mego postępowania, nie przedsięwezmę nic bez pańskiéj rady i dozoru i zaręczam za skutek, jeśli znajdę posłuszeństwo. Jeśli przez długi czas nie będziesz pan mężem pani d’Aiglemont — dodał na ucho.
— To pewna, milordzie — odparł, śmiejąc się margrabia — że tylko Anglik uczynić może podobnie dziwaczną propozycyą. Pozwól mi, że ani jéj przyjmę ani odrzucę teraz, pomyślę nad nią. A potém, przedewszystkiém musi być poddaną mojéj żonie.