Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Grenville i ten wpadł do bocznego gabinetu a margrabina zamknęła drzwi za nim pośpiesznie.
— Otóż jestem znowu, moja żono — powiedział Wiktor — nie będzie polowania, idę spać.
— Dobranoc — odparła — ja także spać idę, daj mi się rozebrać.
— Jesteś bardzo cierpka dziś wieczór, jestem ci posłuszny, pani margrabino.
Generał powrócił do siebie, Julia odprowadziła go do drzwi jego pokoju, ażeby je zamknąć i uwolnić czemprędzéj lorda Grenville. Odnalazła przytomność umysłu i pomyślała, że wizyta dawnego lekarza była rzeczą bardzo naturalną; mogła go była zostawić w salonie i przyjść położyć spać córkę, chciała mu powiedzéć[1], by pocichu wsunął się napowrót do salonu, ale skoro otworzyła drzwi gabinetu, krzyknęła straszliwie. Palce lorda Grenville zostały przycięte i zgniecione we drzwiach.
— Cóż ci — znowu zapytał mąż.
— Nic, nic — odparła — ukłółam się okropnie.
Drzwi przyległego pokoju otwarły się nagle. Margrabina pomyślała, że mąż powraca przez troskliwość dla niéj i przeklinała to uczucie nie mające nic z sercem wspólnego. Musiała napowrót zamknąć drzwi gabinetu, a lord Grenville jeszcze nie miał czasu wydobyć ręki, generał powrócił rzeczywiście, ale margrabina myliła się co do powodu powrotu: powrócił dla własnéj dogodności.
— Czy nie możesz pożyczyć mi fularu? Ten Karol zostawia mnie zawsze bez chustki na głowę. W pierwszych dniach naszego małżeństwa zajmowałaś się memi rzeczami tak drobiazgowo, żeś mnie tém nudziła. Ależ miodowy miesiąc niedługo trwał, ani dla mnie ani dla moich krawatów. Teraz jestem zostawiony na łasce służby, która o nic nie dba.
— Oto masz fular. Czy nie wchodziłeś do salonu?
— Nie.
— Zastałbyś tam może jeszcze lorda Grenville.
— On jest w Paryżu?
— Prawdopodobnie, skoro...
— Och! idę do salonu, ten kochany doktor!...
— Pewno już pojechał — zawołała Julia.
Margrabia stał w tej chwili na środku pokoju żony i zawiązywał fular na głowie, przyglądając się w lustrze.
— Nie wiem, gdzie są nasi ludzie — zawołał — dzwoniłem na Karola trzy razy i nie przyszedł; ty także, jak widzę obchodzisz się bez panny służącéj. Zadzwoń na nią, chciałbym, żeby mi położyła drugą kołdrę.

— Paulina wyszła — odpowiedziała oschle margrabina.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – powiedziéć.